Do zwiedzenia nie zostało już wiele. Mieliśmy jeszcze jeden kupon na bilecie wstępu do tutejszej starówki. Ilona koniecznie chciała pójść do muzeum folkloru, no to poszliśmy. Pani kustosz nie odcięła kuponu, ponieważ byłą zajęta robieniem biznesu z turystami. Wietnamczyk ma biznes we krwi, więc nie byliśmy tym zdziwieni. Po jakiś 15 sekundach niczym przeciąg wyszliśmy przez przeciwległe drzwi. Za grosz w nas kultury ;-) Muzeum folkloru okazało się sporym sklepem z pamiątkami folklorystycznymi…
Drugą pozycją na liście była wycieczka łódką po rzece. Przy nabrzeżu oblegli nas „kapitanowie”. Cena wyjściowa 10$ za 0,5h rejs. Byliśmy przy 6$, gdy negocjacje przebojem przerwała konkurencja – 4$ za 1h :-) Widać sezon jeszcze się nie zaczął. Brzegi rzeki są delikatnie mówiąc nieatrakcyjne. Lepiej wypadają rybacy. Widać to też po łódkach z turystami, które krążą wokoło jak sępy.
Resztę dnia spędziliśmy praktycznie w restauracji, ponieważ samolot mieliśmy dopiero wieczorem. Na lotnisko dostaliśmy się „przewozem osób” za 10$ (w bloking office naprzeciwko Yellow River).
Dzień jak widzicie nie należał do intensywnych.