Na sniadanie zadowolilismy sie kanapkami zakupionymi po drodze na terminal autobusowy, za nasza ulubiona walute - peso nacional, .
Po wejsciu do autobusu, drugi kierowca twardo zapowiedzial, ze beda tylko dwie przerwy 10 min. Ok, rzeczywiscie byly tylko dwie przerwy, ale wylacznie dla pasazerow... kierowcy zatrzymywali sie dodatkowo dwa razy - pierwszy raz "na herbatke", ktora przyniosla im w szklankach jakas znajoma Kubanka, a druga na przejecie wielkiej, kilkukilogramowej kostki sera od innej Kubanki ;-)
Podczas podrozy zauwazylismy, ze Kubanczycy, tak samo jak mieszkancy Ameryki Srodkowej, uwielbiaja klaksony! Trabia z wielu roznych powodow, najrzadziej gdy sa zdenerwowani na innego kierowce, najczesciej gdy wyprzedzaja, mijaja znajomego i tak po prostu, zeby zaznaczyc swoja obecnosc :-) To uwielbienie latynosow do klaksonow bardzo utrudnia drzemanie w autobusach...
W Varadero nie ma casas particulares, gdyz jest to kurort turystyczny przeznaczony raczej dla turystow z grubym portfelem.
Wybralismy najtanszy hotel (z podanych w przewodniku) i dzieki temu, iz przyjechalismy na Kube juz po zakonczeniu okresu turystycznego, za 62 CUC (ok. 60$) dostalismy all inclusive. Na obiedzie i kolacji o malo nie wyszly nam oczy z orbit! Tyle jedzenia na raz juz dawno nie widzielismy ;-)
Po obfitej i smacznej kolacji poszlismy do biura turystycznego zapytac o delfinarium (tylko z tego powodu wogole przyjechalismy do Veradero).
Pracownica biura, widocznie niezadowolona z naszego przybycia, poinformowala nas, ze wlasnie zamyka (bylismy o 19.00, a na drzwiach widniala informacja, ze biuro jest czynne do 20.30... no coz, przyzwyczailismy sie juz, ze nie nalezy zbytnio przywiazywac sie do godzin otwarcia i zamkniecia, gdyz w tych krajach sa one bardzo elastyczne). Na odczepne poradzila nam, ze sami mozemy pojechac do delfinarium, bez posrednictwa biura.. szef bylby z niej dumny ;-) Przynajmniej dowiedzielismy sie, ze od 9.00 jest czas na plywanie, a o 11.00 zaczyna sie show z ich udzialem.
Bartka podniecenie roslo z minuty na minute... (jedynym argumentem dla Bartka przemawiajacym za Veradero byla mozliwosc poplywania z delfinami). Ilona zaczela obawiac sie, ze jesli jutro nikt sila nie wyciagnie go z basenu, moze zostac jednym z bohaterow show (przynajmniej za kazda dobrze wykonana figure dostalby rybe :-)