Geoblog.pl    bartmasz    Podróże    Honeymoon Trip 2010    Rok 2553
Zwiń mapę
2010
18
lis

Rok 2553

 
Tajlandia
Tajlandia, Sukhothai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12125 km
 
Z rana, oprócz cykady, obudził nas nowy odgłos przypominający żabę. Tyle, że jego donośność wskazywała na żabę wielkości kota. Zwlekliśmy się z łóżka i poczłapaliśmy w poszukiwaniu lepszego hotelu. Znaleźliśmy go dosłownie za miedzą, 20 metrów dalej ;-) W TR Guesthouse za 400 THB dostaliśmy przestronny i czysty pokój. Po raz kolejny spotykamy się z koniecznością ściągania butów przy wejściu.

Na śniadanie zjedliśmy pyszny naleśnik z bananami (w końcu zobaczyliśmy całe banany, a nie tylko nędzne skrawki jak w Wietnamie i Kambodży) popijając sokiem z pomarańczy (wyższość tajlandzkich pomarańczy nie ulega wątpliwości).

Na zwiedzanie ruin wybraliśmy się naszym ulubionym środkiem transportu, czyli skuterkiem. Co prawda na tajlandzkich drogach nie ma takiego chaosu jak w Wietnamie, ale jest inne poważne utrudnienie – ruch lewostronny. Bartek dla ułatwienia sobie sprawy co jakiś czas mamrotał pod nosem „trzymaj się lewej”. Gorzej było na krzyżówkach bez świateł, bo nie wiedzieliśmy czy obowiązuje tu, analogicznie do Polski, zasada lewej strony.

Na trasie 12km dwa razy złapaliśmy gumę! Nie jest to chyba nic niezwykłego, bo za każdym razem do najbliższej wulkanizacji nie mieliśmy więcej niż 50m. Łatanie jest sprawne i tanie (3-4 zł). Za drugim razem złapaliśmy gumę przy samym parku i zanim zaczęliśmy się porządnie zastanawiać gdzie my tutaj znajdziemy warsztat, grupa Tajów stojących niedaleko od nas, zaczęła krzyczeć i pokazywać rękami w nieznanym nam kierunku. W końcu domyśliliśmy się, że pokazują nam gdzie znajduje się warsztat. Ponieważ Ilona nie chciała być obciążeniem dla tylnego koła, zabrała plecak z kaskami i ruszyła piechotą za Bartkiem. Po chwili przy Ilonie pojawiła się Tajka na skuterku, która podwiozła Ilonę do warsztatu (zostało jej jakieś 20m). Posiadacze skuterków odzwyczajeni są od używania napędu własnych nóg stąd pewnie Tajce wydało się okrutną niesprawiedliwością, że Ilona musi przejść taki kawał drogi na nogach, dźwigając dodatkowo plecak.

Na tym niestety skończyły się atrakcje dnia, bo ruiny mocno nas zawiodły. Stanem, wielkością i rozproszeniem przypominają My Son w Wietnamie. Już lepsze wrażenie zrobił na nas bardzo rozległy park, w którym się znajdują. W najbliższych dniach w Tajlandii jest 3-dniowe święto religijne, więc dodatkowo kontemplację ruin utrudniały nam przygotowania techniczne do show światło i dźwięk.

Ciekawa sprawa, że w Tajlandii korzysta się z innego kalendarza niż u nas i teraz mają rok 2553.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bartmasz

Ilona i Bartek
zwiedzili 6% świata (12 państw)
Zasoby: 80 wpisów80 84 komentarze84 492 zdjęcia492 2 pliki multimedialne2
 
Nasze podróże
02.11.2010 - 07.12.2010
 
 
13.03.2009 - 30.04.2009