Geoblog.pl    bartmasz    Podróże    Honeymoon Trip 2010    Canopy tour
Zwiń mapę
2010
21
lis

Canopy tour

 
Tajlandia
Tajlandia, Chiang Mai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12342 km
 
Po emocjach wczorajszego raftingu czas podkręcić obroty. Jedziemy na canopy tour, czyli zjazd na linach pomiędzy koronami drzew w dżungli. Podobnie jak w przypadku ratfingu mamy już doświadczenie i punkt odniesienia z naszej wyprawy do Ameryki Środkowej.

Na ulicach Chaing Mai trwa zacięta walka pomiędzy dwoma firmami oferującymi canopy tour. My zdecydowaliśmy się na Jungle Flight. Po pokonaniu picku-upem kilkudziesięciu kilometrów wjechaliśmy do dżungli. Oprócz bujnej i nieprzebytej ściany zieleni naszą uwagę zwróciła droga, która wiła się ostro pod górę. Nawierzchnia jak na naszych autostradach (jeśli akurat nie są remontowane) :-) Kiedy zjechaliśmy z asfaltu, droga zrobiła się naprawdę stroma. W połączeniu z licznymi zakrętami kierowcy nie pozostało nic innego niż co chwilę trąbić, żeby ostrzec jadących z naprzeciwka. Po kilkunastu minutach, hucznie anonsując swoje przybycie, dotarliśmy do bazy Jungle Flight.

Trafiliśmy na bardzo fajnych i wesołych opiekunów, którzy ubrali nas w sprzęt firmy Peltz. Wyglądaliśmy jak ludzie, którzy myją szyby w biurowcach i za chwilę mieliśmy zadyndać, jak oni, kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Jedynym mankamentem były niebieskie czepki, które nam założono pod kaski. Po powrocie do domu Bartek będzie musiał je wyretuszować na zdjęciach ;-)

No i zaczęło się! 34 platformy i 4 ostre zjazdy w dół!

Przeloty pomiędzy platformami, szczególnie kiedy byliśmy przypięci na plecach są niezapomnianym przeżyciem. Mknie się z prędkością dochodzącą do 40-50 km/h pomiędzy drzewami – jak ptaki :-) Trudno to opisać, więc zapraszamy do obejrzenia zdjęć z naszymi wyszczerzonymi zębami.

Jednak przeloty okazały się pikusiem w porównaniu do abseilingu. Polega to na tym, że do uprzęży na plecach przymocowują Ci linę, po czym spadasz kilkadziesiąt metrów w dół. W pakiecie rozszerzonym są 4 tego typu atrakcje, a najwyższa ma 40m – to jest naprawdę wysoko! Obserwując akcję z góry nie wydaje się niczym specjalnym, ale nawet przy 10m żołądek cofa się do gardła.

Na początku leci się powoli, potem przyspiesza. Wtedy człowiek zaczyna sobie przypominać lekcje fizyki z podstawówki na temat grawitacji i snuć rozważania czy aby na pewno wyhamuje przez nieubłaganie zbliżającą się ziemią! Z każdym pokonywanym metrem tej pewności jest coraz mniej!

Wszyscy po wylądowaniu mają szeroko otwarte oczy i usta :-) Jest to zdecydowanie gwóźdź programu!

Rafting i canopy tour to zdecydowanie program obowiązkowy w Chiang Mai, polecamy!

Przed odjazdem zjedliśmy z wilczym apetytem podany obiad, a Bartek z łzami w oczach próbował dorównać Tajom w jedzeniu małych zielonych papryczek.

Po powrocie do miasta trafiliśmy na, wspomniany wczoraj, festiwal Loi Krathong. Wzdłuż głównej ulicy starego miasta rozłożył się targ z mydłem i powidłem. Środkiem płynęła rzeka turystów, których w pewnym momencie rozsunął długi i barwny korowód. Przypominało to karnawał w Rio skrzyżowany z buddyjskim spokojem.

Po wydostaniu się z głównej ulicy poszliśmy nad rzekę kupić kwiat z liści bananowca, żeby wrzucić go do rzeki na szczęście. Po drodze jednak zmieniliśmy zdanie widząc, że alternatywą dla kwiatu jest puszczenie lampionu. Trzeba było chwilkę poczekać, aż powietrze w balonie się nagrzeje i będzie gotowy by poszybować w górę. Przed wypuszczeniem go z rąk należy pomyśleć życzenie, jeśli po drodze nie spłonie i nie spadnie oznacza, że się spełni :-) Nasz wystartował jak szalony, bez żadnego uszczerbku :-) Nie jesteśmy tylko przekonani czy nie przekroczyliśmy limitu życzeń... mamy nadzieję, że Budda będzie dla nas wyrozumiały ;-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bartmasz

Ilona i Bartek
zwiedzili 6% świata (12 państw)
Zasoby: 80 wpisów80 84 komentarze84 492 zdjęcia492 2 pliki multimedialne2
 
Nasze podróże
02.11.2010 - 07.12.2010
 
 
13.03.2009 - 30.04.2009