Po dwóch dniach permanentnego urwania chmury wyszło słońce. Ilona wybrała się na plaże. Prywatna i płatna, ale okazało się to dopiero po powrocie do hotelu ;-) Bartek popłynął nurkować.
Divemasterem okazał się być Rumun z kanadyjskim paszportem i blond kędziorami na głowie = Bogdan :) Zarówno divemaster, jak i rafa spełniła wszystkie oczekiwania Bartka.
W trakcie 8 nurkowań największe wrażenie zrobił wrak 30m transportowca Halliburton, który zatopiono w 1998 r. jako atrakcję dla nurków. Ogołocony ze wszystkiego co niebezpieczne stał się już domem mnóstwa ryb i korali. Nurkowie uatrakcyjnili go zostawiając na nim rower, obraz przedstawiający Jezusa (w końcu to bardzo katolicki kraj), maskotki i inne gadżety.
Kilkunastocentymetrowe koniki morskie (!), zielone mureny, baraktudy, żółwie i manty raczyły zaszczycić swoją obecnością miejsca nurkowe Bartka :-)
Jednak najbardziej interesującym stworzeniem morskim okazała się Ilona. W wyniku kwiecistych opisów rafy i ryb Bartek skusił Ilonę, żeby spróbowała się zanurzyć z nim na kilka metrów, na kilka minut. Nieco zestresowana Ilona w końcu uległa. Zgodził się również Bogdan, ale pod warunkiem, że Ilona popłynie z nim.
Po pierwszym nurkowaniu w sobotę Bartek i Bogdan zastali Ilonę na łódce z niewyraźną miną. Spore fale wywołały u Ilony chorobę morską. Wahanie czy dać nura, czy nie trwały tak długo, że Bogdan zdążył już wejść na łódź i zaczął się rozbierać :-) Chwilę później wszyscy troje znaleźliśmy się w końcu w wodzie.
Bogdan przed zanurzeniem chciał dać Ilonie chwilę na przyzwyczajenie się do oddychania przez automat. Prawdopodobnie nudności, a już na pewno brak silnego ramienia Bartka ;-) powodowały, że Ilona nie czuła się zbyt komfortowo. W takiej sytuacji Bogdan nie zdecydował się zanurzyć głębiej niż na 2 metry.
Kolejną próbę nurkowania podejmiemy w spokojnych, słodkich wodach mazurskich jezior!