Po drodze do Trynidadu mijalismy co chwila wielkie szyldy z haslami rewolucyjnymi. dzieki temu czujemy, ze jestesmy w panstwie komunistycznym, bo czasami latwo o tym zapomniec.
20.04 Trinidad
Rano zjedlismy sniadanie w casa. Dostalismy jajecznice przyrzodzona z jednego jajka wiec Bartek po godzinie szukal juz drugiego sniadania ;-)
Po wyjsciu z casy Bartek byl gotowy natychmiast tam wrocic. Rzeczywiscie nasza okolica nie zachecala do spacerow i tylko glod odczuwany przez Bartka po "obfitym" sniadaniu sprawil, ze dal jednak temu miastu szanse ;-)
Centrum Trynidadu przeroslo nasze oczekiwania - kolorowe, sliczne domki z identycznymi dachowkami i waskie, czyste uliczki sprawiaja, ze mozna sie w tym miejscu od razu zakochac. Trynidad oprocz tego, ze uroczy jest takze przytulny... Antigua moze sie schowac :-)
Na glownym placu (Plaza Mayor) weszlismy do muzeum romantyzmu, ktore zostalo stworzone w domu arystokraty wybudowanego w 1808 r. Znajduja sie tam doskonale zachowane meble, porcelana czy obrusy z roznych stron swiata. Oprocz tego, ze samo muzeum jest niezwykle, mozna wyjsc na balkon, zeby podziwiac Trynidad z gory (szczegolnie czerwone dachowki).
W muzeum mielismy prywatnego przewodnika - sympatyczna Kubanke, ktora okazala sie byc nielegalnym handlarzem recznie haftowanych wyrobow pluciennych ;-)
Przy kibelku, na ktorym siadywal wlasciciel domu - Brunet, zapytala nas sciszonym glosem czy zechcielibysmy obejrzec wyszyte przez nia obrusy. Zgodzilisy sie, wiec wyjela z szafki swoje wyroby i zaczela je nam prezentowac, zagladajac co chwila na korytarz i pytajac kolezanki, czy nie zbliza sie przypadkiem niejaka Ofelia... Ta tajna misja w muzeum zakonczyla sie zaopatrzeniem Kubanki w 25 CUC, a nas w dwa obrusy :-)
Nawiazujac do powyzszego... Kubanczycy wykorzystaja kazda okazje, zeby cos wcisnac turystom. Czesto maja bardzo szeroki wachlarz uslug - poczawszy od przejazdzki koniem, a zakonczywszy na cygarach i kolacji. Ciagle nagabywanie nas przez Kubanczykow pobudzilo nasza wyobraznie co do najskuteczniejszego sposobu szybkiego pozbycia sie natretow. Po kilku pomyslach najlepszym wydala nam sie koszulka z duzym napisem po hiszpansku "Place tylko w peso nacional" :-)
21.04 Playa de Ancon
Po sniadaniu pojechalismy na, oddalona o 13km od Trynidadu, plaze, gdzie Ilona probowala wyrownac opalenizne zdobyta podczas zwiedzania, a Bartek relaksowal sie w cieniu, pod parasolka z lisci bananowca.