Po powrocie ze spaceru zwolnil sie pokoj, ktory rezerwowalismy, z lazienka i klimatyzacja wiec szybciutko przenieslismy nasze rzeczy i postanowilismy zobaczyc Kanal Panamski. Dotarlismy do kanalu za pomoca chicken busow - najpopularniejszy srodek lokomocji w Panamie i pewnie calj Ameryce Srodkowej. Szkolne autobusy zdecydowanie zasluguja na to by im poswiecic odrobine miejsca na naszym blogu:-) Chicen busy sa to krzykliwie pomalowane, szkolne amerykanskie autobusy, ktore w USA dawno bylyby na wysypisku smieci...,-) Kierowcy wlaczaja muzyke tak glosno, ze raczej mozna zapomiec o rozmowie normalnym tonem, zatrzymuja sie na kazde skinienie potencjalngo klienta, dlatego krotka trase pokonuja baaardzo dlugo, pobieraja jednakowa oplate, niezaleznie od dlugosci trasy. Podrozujac chicen busem czujemy si jak Sandra Bulloc i Keanu Reaves w filmie Speed! Kierowcom nie brakuje temperamentu...trabia, mrugaja swiatlami i cisna silnik do granic jego mozliwosci. Niektorzy z nich maja naganiaczy (nowoczesne narzedzie marketingowe), ktorzy wychyleni przez okno wykrzykuja trase przejazdu (co jest bardzo przydatne, poniewaz nie ma nazw przystankow ani numerow autobusow).
W autobusie zapytalismy jak dojchac do Kanalu i po raz kolejny Panamczycy okazali sie przesympatyczni i pomocni. Caly autobus zaangazowal sie w bezpiczne dowiezienie nas do celu. Zostalismy zaprowadzeni do drugiego autobusu. Tam okazalo sie, ze w niedziele do kanalu dojedziemy tylko taksowka wiec nasi pomocnicy znalezli policjanta-taksowkarza, ktory z wielka checia zabral nas na miejsce.
Podroz do kanalu uplynela nam pod znakiem permanentnych negocjacji co do ceny i zakresu uslugi . Pomimo, ze zdecydowanie zrezygnowalismy z wersji all-incusive, nasz przedsiebiorczy policjant-taksowkarz kupil sobie razem z nami bilet na taras widokowy rozposcierajacy sie nad sluzami kanalu panamskiego w Miraflores.
Kanal Panamski jst fascynujacy pod wzgledem zarowno technicznym jak i historycznym. Bylismy swiadkami przyplyniecia ogromnego kontenerowca przez system sluz. Statek, oprocz wlasnego napedu, jest przesuwany przez osiem lokomotyw, ktore dbaja o zachowanie kilku centymetrowych odleglosci pomiedzy burtami, a brzegami sluzy. Oplaty za skorzystanie z kanalu sa ogromne, ale i tak duzo korzystniejsze niz koszt plus czas plus ryzyko oplyniecia Amerki Poludniowej. Jak sie dowiedzielismy najmniejsza oplate uiscil pewien smialek, ktory przeplynal Kanal Panamski wplaw.
Po kolejnych negocjacjach taxi zabralo nas do Casco Viejo. Panamska Starowka bylaby przesliczna gdyby wiekszosc budynkow zostala odrestauowana. Niestety ok. 60% kamienic w Casco Viejo nie ma albo sciany, albo okien, a najczesciej ani jednego ani drugiego...najbardziej podobala nam sie okolica ambasady francuskiej, chociaz w tamtym miejscu Ilona zgubila nasz przewodnik po Ameryce Srodkowej...gdyby przwodnik byl po polsku pewnie nie mielibysmy problemu, zeby go odnalezc w tym samym miejscu, w ktorym zostal porzucony... Zamiast zamartwiac sie utrata przewodnika, postanowilismy wyprobowac panamska kuchnie. Trafilismy do miejsca przypominajacego nasz bar mleczny. Bylismy tam jedynymi turystami dlatego polowa par oczu skierowana byla w nasza strone...a przynajmniej tak wierdzi Ilona...Bartek byl tak wpatrzony w talerz, ze nic nie zauwazyl:-) Kuchnia panamsa jest bardzo prosta, sklada sie z miesa, ryzu i warzyw.