Po wyladowaniu w Guate dostalismy od pracownikow lotniska, znowu w maskach... ankiete do wypelnienia. Pytania dotyczyly objawow grypy (kaszel, katar, zapchany nos, bole brzucha itp) Ok, to juz przestalo byc smieszne... nasza teoria o zanieczyszczeniu Mexico City przestala byc wiarygodna w Gwatemali...
Ilone zjadala ciekawosc wiec podeszla do faceta w masce i zapytala, czemu wszyscy, oprocz nas?, je nosza... wtedy dowiedzielismy sie o panujacej w Meksyku epidemii swinskiej grypy.
Znowu mielismy ciezkie warunki do spania... jezdzace i trabiace co chwila pojazdy, przelatujace samoloty i lampa na chodniku swiecaca prosto w nasze okno... chyba wyspimy sie dopiero w Polsce...